4 sposoby na to, jak poznawać ludzi w podróży



W podróży solo nigdy nie jest się samemu, usłyszałam dawno temu od doświadczonej podróżniczki. Myślałam, że, sami rozumiecie, chciała błysnąć głębokim przesłaniem: że trzeba się cieszyć własnym towarzystwem i takie tam.
Nie, moi drodzy, w podróży solo niejednokrotnie trzeba się opędzać od ludzi, bo czają się na ciebie we wszystkich zakamarkach. Pamiętam, jak w Meksyku po tygodniu gadania od rana do nocy (w ciągu kilku dni poznałam bliżej ponad dwadzieścia osób) miałam ochotę uciekać z krzykiem od każdego, kto się do mnie uśmiechnął.
Ale skąd ty bierzesz tych ludzi, pytali kilka miesięcy później przyjaciele. To wygląda tak, jakbyś codziennie szła do sklepu z podróżnikami. A nie zaczepiasz przypadkiem jakichś obcych na ulicy i nie każesz im pozować z tobą do zdjęć?
Spojler: nie, nie każę ;)
 
Gdy rozmawiasz z kimś, kogo nie spodziewasz się spotkać nigdy więcej w życiu, nagle uaktywnia ci się nieograniczony level szczerości. Co oznacza, że paradoksalnie możesz czuć, jakbyś o swoich kompanach wiedziała więcej niż ich rodzina.
Na zdjęciu: wolontariuszki z hostelu w Kadyksie.

Hostel dla samotnego podróżnika

To właśnie w hostelach zatrzymuje się większość solo podróżników. Niska cena i absolutny brak prywatności zwabiają tu wszystkich tych, którzy lekkomyślnie spakowali dom w plecak i ruszyli na podbój świata. Pomieszczenia w większości hosteli są dziesięcioosobowe, przy czym za przestrzeń prywatną uważa się łóżko, ewentualnie skrawek podłogi obok.
Jeśli masz szczęście, dostaniesz szafkę.
W większości hosteli wydzielona jest przestrzeń wspólna – pokój gier, taras, dach czy choćby kilka kanap w pokoju obok kuchni. Obecnie coraz rzadziej zdarzają się hostele bez wolontariuszy, którzy robią tam z reguły sztuczny tłum. Śmiejące się grupy ludzi zwabiają podróżników, którzy przysiadają się do nich przez cały dzień.
Osobiście wolę zatrzymywać się na couchsurfingu, ale pracowałam w hostelu. Z tego, co wiem, społeczność hostelowa nie ma określonego savoir vivre i kodeksu postępowania – pochodzimy ze zbyt wielu kultur, by coś takiego wytworzyć – natomiast w dobrym tonie jest przywitanie się ze współlokatorami, krótki small talk (skąd jesteś i dokąd zmierzasz).
W Meksyku, zmęczona ludźmi, kupiłam miejsce w hostelu, żeby w spokoju oglądać sobie Chirurgów przez resztę dnia. To właśnie tam poznałam Lauren, która od dziewięciu miesięcy podróżowała z plecakiem. Nasza rozmowa szybko zmieniła się w drobiazgowy wywiad. Słuchałam jej przez kilka godzin.

W przestrzeni wspólnej wystarczy… przysiąść się do ludzi. Brzmi to może niezręcznie, ale zapewniam was, że do hostelu przyjeżdżają ludzie, którzy w 99% są otwarci innych. Nawet, jeśli przyjechali parami czy grupkami. Trudno jest przełamać się i samemu podejść do obcych, ale praktyka czyni mistrza.

Bardzo ważne jest, by przed rezerwacją miejsca sprawdzić opinie hostelu. Są takie, które celują w „socjalizację” i organizują wspólne eventy dla gości, ale są też takie, w których panuje cisza i spokój. Wybierzcie mądrze.
 
Hostel w Maroko. W ciągu godziny, czekając na wolną łazienkę, nasza szóstka zorganizowała sobie plan na następny dzień. Mieliśmy dotrzeć na szczyt przełęczy, którą widać w tle. Pomyliliśmy drogi i skończyliśmy pod nią. BEST DAY EVER.

Jak działają Free Walking Tours?

O co chodzi z tymi wycieczkami i czy rzeczywiście są bezpłatne? FWT organizują wolontariusze, często studenci albo dorośli, którzy chcą sobie dorobić. W ciągu dwóch czy trzech godzin oprowadzą was po mieście i okraszą nudne zabytki garścią anegdotek, wspomną o najlepszych lokalnych barach i pokażą miejsca, które mają darmowe wejściówki.
Na koniec, jeśli tour wam się spodobał, dajecie tipa przewodnikowi w takiej wysokości, na jaką waszym zdaniem zasłużył. Standard za porządną wycieczkę to 10 euro.
FWT pozwoliło mi na solidne zwiedzenie miast już na trzech kontynentach i na kilkadziesiąt wycieczek trafiły mi się zaledwie trzy czy cztery, gdzie nie dotarłam do końca wycieczki lub nie zapłaciłam – powodem był m. in. brak wystarczającej znajomości angielskiego (halo, Hiszpania, patrzę na ciebie).
Historia życia w wersji instant, trzy godziny z przerwami, po czym nigdy więcej się nie widzimy. A czasem brak nam własnie tego, by ktoś po prostu nas wysłuchał.

Na każdej tych wycieczek zdarzało się paru solo podróżników. Poznawanie ludzi w czasie FWT jest szalenie łatwe, bo od przystanku do przystanku chodzimy pieszo, a przez tych kilka minut grupa wzajemnie stara się dowiedzieć czegoś o sobie. Tu nawet nie trzeba zagadywać, wystarczy się uśmiechnąć.
 Z ludźmi poznanymi na FWT szłam później coś zjeść – przewodnicy z reguły polecają kilka porządnych, tanich lokali – z innymi umawiałam się na kolejne dni albo spędzałam resztę czasu w danym mieście. Z taką jedną Riką poznaną na FWT spotkałam się trzy tygodnie później w Kanadzie, gdzie pojechałyśmy autostopem na Wyspę Księcia Edwarda. 
A co, jeśli między tobą a innym podróżnikiem nie kliknie? Wtedy po prostu się żegnacie. One day stand, podróżowanie bez zobowiązań.
 
Ta dziewczyna zagadnęła mnie w czasie free walking tour, że mam ładne warkocze i czy mogę zrobić jej takie same. Zrobiłam, gawędziłyśmy całą drogę, aż nagle rozpłynęła się w powietrzu.

Grupy na Facebooku do szukania znajomych

Jak szukamy? Wpisujemy nazwę miasta i dodajemy backpackers/travel/travellers (jeśli podróżujemy po USA to travelers przez jedno „l”). Wrzucamy posta, w którym opisujemy:
  •         kim jesteśmy
  •        co lubimy robić
  •         Co chcemy zobaczyć
  •         W jakich dniach przyjedziemy

Warto wrzucić zdjęcie albo – posty ze zdjęciami otrzymują więcej zainteresowania.
Ja osobiście z tej formy korzystam rzadko, po pierwsze dlatego, że moje plany podróży z reguły nie istnieją, ewentualnie funkcjonują z precyzją „zobaczy się”, po drugie dlatego, że większość odpowiedzi na moje posty pochodziła od facetów, który byli akurat na drugim końcu świata, ale chcieli się zaprzyjaźnić, po trzecie – bo ostatecznie znalazłam apkę moich snów.
Ale właśnie w ten sposób szukałam towarzystwa na moją autostopową podróż na koniec świata, więc możliwe, że za kilka tygodni będę miała do powiedzenia coś więcej.
 
Kiedy spędzasz Halloween w małym miasteczku, każdy użytkownik couchsurfingu zaprosi cię na to samo przyjęcie. Oraz syn kobiety, u której nocujesz. I choć to jedyne halloween party w tym miasteczku, jego uczestnicy przeszli samych siebie.

Couchsurfing - aplikacja na telefon

O tym, czym jest couchsurfing nie trzeba już chyba pisać, ale na wypadek, gdyby ktoś właśnie wrócił z wycieczki na Marsa: jeśli ktoś ma u siebie w domu wolną kanapę, ogłasza się w internecie, a wy możecie z niej skorzystać w zamian oferując swoje towarzystwo, pamiątki z domu czy ugotowanie obiadu (moja ulubiona opcja, bo kto nie lubi jeść?).
Otóż aplikacja couchsurfing na telefon ma absolutnie fantastyczną opcję: hangouts. Podajesz komórce dostęp do GPS i po chwili wyszukuje ci wszystkich obecnie szukających towarzystwa podróżników w pobliżu. Sprawdzi się przede wszystkim w większych miastach, u mnie działała doskonale i zaowocowała wieloma świetnymi spotkaniami. Użytkownicy couchsurfingu to najlepsi ludzie na świecie: tacy, którzy są uwarunkowani, by być dobrymi.
Przyznam, że przez trzy lata, odkąd korzystam z tej strony, zostałam przez tych ludzi trochę rozpieszczona, bo teraz od każdego, kogo spotykam, spodziewam się przyjaznego nastawienia, bezinteresowności i pomocy – i sama też to oferuję. Ci ludzie wychowali mnie na przyzwoitego człowieka, wychodzi na to :)
 
W Meksyku na domówce spędziłam cały wieczór z dziewczyną, która właśnie zerwała ze swoim chłopakiem. Cały wieczór narzekałyśmy na tych złych facetów przy pizzy i piwie. Było fantastycznie.
I na sam koniec najważniejsze – zdradzę wam magiczną sztuczkę, która załatwiła mi te wszystkie domówki, nagłe zaproszenia, znajomości i krótkie przyjaźnie – uśmiech. Dobre nastawienie i uśmiech na twarzy naprawdę odwalają za was 90% roboty, kropka. Nie ma prostszego sposobu, by inni zaczęli nas zagadywać, niż pokazać im niewerbalnie, że jesteśmy na nich otwarci. I nic na siłę – jak w Meksyku miałam dość wszystkich i wszystkiego, to chodziłam po mieście cały dzień sama. Jedną z najfajniejszych rzeczy w podróżowaniu solo jest właśnie to, że można spełniać wszystkie swoje zachcianki.
A ja bardzo ciekawa jestem, jak wy poznajecie ludzi w podróży? Czy macie jakąś historię o kimś, kto niespodziewanie stał się waszym towarzyszem podróży?
Jeśli chcecie być na bieżąco z moimi przygodami, zapraszam do zostawienia lajka:


3 komentarze:

  1. świetnie :) ja zawsze wyjeżdżam z mężem i dzieckiem i towarzystwa już nie szukamy - cieszymy się, że możemy ze sobą spędzić dużo czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dla mnie - introwertyka z krwi i kości - to wydaje się przerażające ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. To brzmi jak jakiś piękny sen... A czy oprócz tych kolesi, którzy zagadywali do Ciebie na fejsie, miałaś jakieś mniej przyjemne doświadczenia związane z poznawaniem ludzi w trasie? Czy 100% efektywnośći? <3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl