Feministka w podróży



Czy podróżowanie jest chorobą, w czasie której łapie się feminizm?

Apsik!

Spójrzcie tylko na tę, no, Mikę M., blogerkę od siedmiu boleści. Wyjechała do Hiszpanii i wróciła bez stanika.

Jak nic została feministką!

Czym jest współcześnie feminizm?

Chciałabym z początku odsunąć od czwartej fali feminizmu, którą macie przed oczami, gdy ktokolwiek użyje zakazanego słowa. Panie, które żądają przywilejów dla jednej płci kosztem drugiej, zostają dzisiaj w szafie.

Tymczasem skupimy się na feminizmie jako równouprawnieniu i walce o te same możliwości zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn.

Czy podróżniczki to feministki?

Tak.

Może nie wszystkie świadomie, nie wszystkie ideologiczne, natomiast trzeba nam to przyznać:

My jesteśmy kobiety ogarnięte.

Podróżniczka w sytuacji kryzysowej nie będzie szukać przechodnia z penisem, by rozwiązał wszystkie jej problemy. Jeśli trzeba, rozstawi namiot, zarezerwuje bilet i znajdzie przystanek autobusowy.

Nie jest to cecha szczególna dla podróżniczek. Tak samo będą zachowywać się te z nas, które wychowały się na wsi, mają starszych braci („ja nie zrobię tego co on? Ja?!”), czy zostały wychowane przez rodziców, którzy nie trzymali ich pod kloszem.

Natomiast jeśli miałaś to nieszczęście, że przez całe życie pozwalałaś się wyręczać chłopakom w podejmowaniu życiowych decyzji – hej, oto lekarstwo na twoją przypadłość: podróżowanie solo.

Czy podróżniczki, które spotykałam, były feministkami?

Tak.

Różniły się między sobą osobowością i różniły się podejściem do tematu (w Niemczech i Meksyku feminizm to dwa różne światy, choć jednakowo ważne), ale większość z nich miała silne poglądy.

Moja współlokatorka z Kolumbii postanowiła, że przestanie golić nogi, bo chce się uważać za feministkę. Odbyłyśmy razem dużo rozmów na temat tego, jak rozumiemy feminizm i co on ma wspólnego z włosami na nogach.

Pod koniec lata nogi zgoliła – włoski przeszkadzały jej w pracy ratowniczki na basenie.

(Feministką została, na wypadek, gdybyście się martwili.)

Równie fizycznym aspektem feminizmu zajmują się współczesne Niemki, które tworzą własną subkulturę niczym punki czy metale i upodobniają do siebie fryzury, makijaż czy ubiór.

W jednym i drugim przypadku wygląd był tylko uzewnętrznieniem poglądów siedzących w ich głowach, a wierzcie mi, feministki-podróżniczki to osoby inteligentne, a rozmowa z nimi będzie czystą przyjemnością, najwyższą formą rozrywki i orgazmem dla mózgu.

Choć feministki z południa będą mieć poglądy podobne do koleżanek z Niemiec, nie będą tego pokazywać w podobny sposób. Włoszki czy Meksykanki będą ze swojej kobiecości dumne, a podkreślać ją będą nie tylko zachowaniem, ale i makijażem czy seksownym strojem.

Porównywanie tych zupełnie różnych od siebie postaw, które wychodzą z tego samego punktu to naprawdę ciekawe doświadczenie.

Podróżowanie nas kształtuje

Gdy jesteśmy mali, kształtują nas rodzice. Gdy dorastamy – wpływ na nasze zachowanie mają koledzy z pracy, żona, przyjaciele.

Społeczeństwo.

A co się stanie, jeśli zostaniemy wyrwani ze społeczeństwa?

Gdy do pokoju wrzuci się dziesięć osób, każdą z innego kraju, nagle stracimy wyczucie tego, co jest „normalne” – bo normalne będzie wszystko i nic zarazem.

Co będzie, jeśli nikt nam nie będzie mówił, kiedy mam zmienić jesienną kurtkę na zimową, ile makijażu kwalifikuje do bycia kurwą i czy dany chłopak jest odpowiednim materiałem na męża?

No skąd my wtedy będziemy wiedzieli, jak żyć?!

Skąd wiedzieć, co jest normalne?

Część z nas wyhoduje własny kręgosłup moralny pod wpływem obserwacji i trzeźwego myślenia. Większość z nas będzie bezrefleksyjnie podążała za tym, co mówi społeczeństwo. 

Te reguły są w nas wpisane tak głęboko, że ich nie kwestionujemy – bo musielibyśmy kwestionować dosłownie każdą myśl, jaka wpada nam do głowy (czy wyrywanie włosków na palcach u stóp aby na pewno jest czymś, czego rzeczywiście potrzebujemy, czy może jednak dobrą kampanią marketingową sprzedawców plastrów do depilacji?)

A teraz wyobraźcie sobie, że wynajmujecie mieszkanie z osobami, które żyją w zupełnie inny sposób, niż ty.

Argentynka nigdy nie nosi makijażu, a gdy wreszcie raz się umaluje, odkrywasz, że… jest tak samo ładna jak była.

Niemka ze zdziwieniem pyta, po co ci żelazny stelaż na cycki, skoro jeszcze ci nie urosły.

Hiszpanka chodzi nago po pokoju, choć nie ma ciała modelki.

Nagle zastanawiasz się, dlaczego tyle razy przebierałaś się pod kocem, skoro dociera do ciebie, że kobiece ciało jest normalne i nie ma się czego wstydzić.

Choć znów poruszam tu kwestie wizualne (najłatwiej mi je pokazać) myślę, że bez problemu wyobrazicie sobie, jak dyskusje między takimi osobami mogą otworzyć wam oczy na tematy takie jak praca, seks czy postrzeganie samych siebie.

Podróżowanie – takie porządne podróżowanie, gdy poznajemy głębiej inne kultury – jest jak permanentny test każdego elementu naszego życia. Sprawdzanie, co nam się zgadza ze światopoglądem, czasem wyrzucanie swojego światopoglądu do kosza - i odstąpienie od norm, które nam nie odpowiadają.

Nieważne, czy chodzi o stanik, bycie starą panną czy pracę za biurkiem, której nienawidzimy, ale której zazdroszczą nam koleżanki z liceum.


Skoro wiecie już, że podróżowanie budzi w nas feminizm, myślę, że nie zaskoczy was odpowiedź na pytanie, czy podróżniczki zostają feministkami?

Nie.

Feminizm nie jest skutkiem podróżowania.

Następstwem podróżowania jest zetknięcie się z tysiącem różnych kultur i perspektyw na to, jak żyć (dlatego w czasie podróży trzeba poznawać ludzi! To bardzo ważne. Jeśli podróżujesz po to, by patrzeć na ładne miejsca, to otwórz sobie grafiki google. Podróżowanie uczy cię otwierania serca).

Odkrywając tysiąc sposobów na poruszanie się po tym świecie łatwo jest wypróbowywać pomysły, o których naszym dziadkom nawet się nie śniło, a w konsekwencji – dobrać sobie te elementy życia, które nam odpowiadają.

Na przykład wyrzucenie stanika 70AA do kosza.

W uproszczeniu – podróżowanie w dużych ilościach czyni twoje życie łatwiejszym.



8 komentarzy:

  1. Podróżowanie zawsze było gdzieś na marginesie mojego życia, ośmielam się twierdzić, że jest coś takiego jak "gen podróżniczy", którego w moim genomie brak. Ciekawość świata u mnie niby na swoim miejscu, ale najczęściej zaspokajam ją oglądając programy podróżnicze, czytając blogi, książki. Wyjazd raz w roku to dla mnie ideał. Ale jednocześnie, kiedy czytam wpisy takich ciekawych świata i ludzi blogerów jak Ty, odczuwam coś na kształt cienia tęsknoty nie wiadomo za czym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to tęsknota za wolnością, którą - jak sobie wyobrażamy - ta druga osoba dysponuje.
      Tylko, że nikt nie jest naprawdę wolny, mamy jedynie swobodę wyboru więzienia :)

      Usuń
    2. Haha :-) Genialne. Naprawdę.

      Usuń
  2. To raczej nie jest feminizm, a pewność siebie i zaradność.
    Podróżowałam solo, kochałam być solo, kochałam swoją samowystarczalność. Nie dbałam przesadnie o wygląd, do tej pory jestem na bakier ze strojeniem się, a nawet z makijażem i biżuterią. Jestem całkowicie wolna (chociaż dziś już mam męża). Nigdy nie szukałam mężczyzny, uważałam, że skoro jest mi świetnie w życiu, to po co to zmieniać? Ale nie uważałam siebie za feministkę, lecz za niezależną kobietę – co jest od płci niezależne zupełnie. To że jesteś singlem i to ogarniętym singlem-kobietą, nie czyni Cię feministką. Poczytaj o historii, skąd się wziął feminizm, co zakładał i jaki miał cel.

    Wytłumacz mi jak włoski przeszkadzają w pracy na basenie, bo zaintrygowałaś mnie! :D

    Świetnie skorelowałaś normalność, pisząc o wrzuceniu ludzi z różnych krajów do jednego pokoju.

    Nie wyrzucę stanika do kosza, bo jestem osobą aktywną i nie wyobrażam sobie sportu bez niego. Na co dzień też jakoś nieszczególnie, no może zimą już prędzej, bo nie widać pod swetrami, ale latem wykluczone. I to nie jest utrata wolności. Nie kuszę losu.

    Wydaje mi się, że obie jesteśmy kobietami wyzwolonymi. Po prostu. Albo raczej AŻ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że temat potraktowałam powierzchownie (całkiem dosłownie, bo tyczy się niemal samej fizyczności) - i gdzieś w tym wszystkim zgubiłam korzenie. Ale feminizm to też wiara w to, że mamy takie same szanse jak chłopcy, i my też możemy podróżować i podbijać świat (lub tego nie robić, jeśli nie mamy ochoty).

      Włoski - na włoskach osadzał się chlor z basenu, a włosy obklejone chlorem były swędzące. A że w pracy często musieli stać/siedzieć nieruchomo na jednym stanowisku, to nie było jak tego spłukać.

      Dziękuję za przepiękny komentarz! Dla takich ludzi pisze się bloga :)

      Usuń
  3. Ja znam przynajmniej jedną DZIEWCZYNĘ W PODRÓŻY, kiedys prowadziła taki blog. Ona naprawdę spędza poza domem 300 dni w roku. W tej chwili to juz kobista, ale jej żywiołem jest właśnie podróż. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to jest pół na pół - podróże oraz kulenie się pod kocem z kawą w ulubionym kubku. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Fajnie to napisałaś ;) każda z nas pokazuje feminizm inaczej, ale warto też pamiętać, by jednak umieć poprosić o pomoc w razie potrzeby :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl