Nadziei
na to, że pewnego dnia zacznę na tym blogu pisać regularnie, nie mają już nawet
najgorliwiej wierzący mnisi, ale nie poddajemy się. Wczoraj dostałam wiadomość
od miłej czytelniczki, która znalazła bloga, przekopała się przez posty aż do
2017 roku i wyciągnęła z nich dużo informacji – a ta wiadomość znaczyła dla
mnie wiele, bo jeśli pomogłam choć jednej osobie, to tyle mi wystarczy do
szczęścia. Więc jestem.
Nowa
wiza
W
trzecim roku mojego pobytu w Nowej Zelandii (który miał trwać miesiąc, dobry żart)
otrzymałam czwartą już z kolei wizę. Miałam więc już: turystyczną, sezonową,
otwartą pracowniczą, a w tej chwili jestem na partnerskiej. I ta ostatnia była
zdecydowanie najtrudniejsza do otrzymania.
W
teorii wiza partnerska jest tą, którą najłatwiej oszukać, więc wymaga miliona
dowodów – ja skończyłam, aplikując 32 dokumenty, zbierane na miejscu, wysyłane
z Polski, tłumaczone w ambasadach i aplikowane online – a prócz nich listy od
osób, które nas znają, potwierdzenia umów najmu – a przeprowadzaliśmy się trzy
razy – wspólne zdjęcia i screenshoty rozmów.
Musiało
wyjść przekonująco, bo otrzymałam wizę po dwóch tygodniach, gdzie normą jest
czekanie pół roku i przerzucanie się mailami z biurem imigracji.
Moje
Kiwi
Miłości
zawsze zostawiałam za drzwiami tego bloga i teraz nie będzie inaczej. O Kiwi
wspomniałam mimochodem przy okazji podsumowania 2021 – to właśnie ten
kumpel, na kanapie którego wylądowałam w lutym zeszłego roku i z którym niechcący
zamieszkałam na miesiąc. Potem wyjechałam na Wyspę Północną zbierać kiwi, ale
nie przestaliśmy rozmawiać. Gdzieś po drodze pojawiły się uczucia, bajka stara
jak świat.
Kiwi
czasem żartuje, że wymyśliłam go sobie, pisząc Styczniową letnią noc. Pozwolę sobie nie skomentować.
Dorosłe
życie
Tym
samym, w zacnym wieku dwudziestu siedmiu lat, wreszcie spróbowałam tego, przed
czym broniłam się rękami i nogami przez ostatnich pięć: dorosłym życiem.
Są
plusy. Stabilizacja. Ta finansowa – dla kogoś, kto pracował sezonowo albo wcale
to niesamowite uczucie, móc kupić sobie czasem ładne skarpetki albo dobre
jedzonko bez okazji. Wcale nie żałuję tych lat bez pracy, bo kupowanie rzeczy
to przyjemność, bez której mogę się obejść, a lat spędzonych na pisaniu nikt mi
nie zabierze.
Ale
miło czasem kupić ładne skarpetki.
Stabilizacja
emocjonalna. Koniec z dramami i koniec z tą rozdzierającą samotnością, która
czasem dopadała mnie samą na końcu świata. Są przyjaciele, jest kiwi, mam
wsparcie i daję wsparcie. Odpukać, ale nie ma depresji i nie ma euforii,
codziennie jest takie samo zadowolenie i po latach huśtawki emocjonalnej cieszę
się tym spokojem jak nie wiem co.
Są
też minusy dorosłości. Największy to ten, że praca na pełen etat zabiła we mnie
pisanie. Nawet nie wyolbrzymiam specjalnie, przez ostatnie półtora roku
napisałam dwa opowiadania – na blogu, jak jest, sami widzicie. Stephen King
miał dwójkę maluchów i pracę na pełen etat, gdy napisał pierwszą książkę. Ja naprawdę
nie wiem jak. Ja po powrocie z pracy wracam styrana, a jeszcze wypadałoby z
kiwi pogadać albo zjeść obiad. Powtarzam sobie codziennie, że muszę zacząć
wstawać wcześnie rano jak L. M. Montgomery, ale to mi to nie wychodzi. Pisanie
rano to zresztą był dla mnie zawsze koszmar, a jednak chciałabym utrzymać jakąś
radość wychodzącą z pisanka, skoro wszystko wskazuje na to, że pozostanie dla
mnie jedynie hobbym.
Podjęłam więc dużą decyzję. Sierpień będzie moim ostatnim miesiącem w pracy na pełen etat. Kończę wesoły rozdział w centrum rozrywki, który przez ostatni rok stał się moim drugim domem. Jakie plany na później? Przysiąść do pisania, zacząć nowy, większy projekt, a po paru tygodniach – znaleźć jakąś lekką pracę na pół etatu, w której posiedzę może miesiąc czy dwa, do wyjazdu z Nowej Zelandii – który zbliża się wielkimi krokami. Dużo niewiadomych, jak to zwykle u mnie bywa, ale też sporo luzu. Wszystko zawsze w końcu będzie dobrze <3
Nie wiem , czy dodało mi komentarz - blogger ostatnio szwankuje, ale chciałem napisać, że zawarłaś mnóstwo ciekawych i pożytecznych informacji. Pozdrawiam, w trakcie sprzątania i przed zakupami ;-) .
OdpowiedzUsuń