Co to ja napisałam?
Przewodnik turystyczny? 50 twarzy Greya? Książkę o gatunkach kiwi? Opowiem wam dziś,
skąd się wzięła Styczniowa letnia noc i ile w niej jest prawdy.
Utracony plan
Mamy marzec 2020, covid
dopiero się rozkręca i wszyscy myślą, że potrwa najwyżej parę miesięcy, rząd Nowej
Zelandii ogłasza zamknięcie granic do odwołania, międzynarodowe linie lotnicze
ogłaszają, że lotów do tego samego odwołania nie będzie.
A w tym wszystkim siedzi
Mika, która przyjechała do Nowej Zelandii na miesiąc na wizie turystycznej i
której właśnie anulowano lot powrotny, siedzi u rodziny, do której przyjechała
na dwa tygodnie w ramach wolontariatu.
Praca z domu i zdalne
nauczanie to jeszcze mrzonka przyszłości, ale niektórzy mówią już, że szkoły w
Nowej Zelandii mogą zostać zamknięte. Rodzina informuje Mikę, że mogą jej
płacić, jeśli zdecyduje się z nimi zostać.
Mika decyduje, by
zaryzykować.
Wycieczka i nieznajoma, która
sprzedała mi pomysł
Tuż przed lockdownem z
koleżanką – Polką mieszkającą w Australii – zwiedzałyśmy Wyspę Północną.
Zwiedzałyśmy moim ulubionym sposobem – na stopa i na couchsurfingu. Jeden z
naszych gospodarzy był przewodnikiem wycieczek i zabrał nas na półwysep
Coromandel. Razem z nami pojechała Brytyjka koło czterdziestki, Isabelle, a
plażowe ploteczki zasiały ziarno, które wykiełkowało wiele miesięcy później w Styczniową
letnią noc.
Otóż – Isabelle była pisarką! Taką prawdziwą, zarabiającą na pisaniu książek, a to wydawało mi się wtedy i wydaje mi się nadal szczytem marzeń. Miałam już wtedy umowę na pierwszą książkę i kilka kolejnych w szufladzie, ale kontakty z wydawcami przyprawiły mnie głównie o depresję i siwe włosy (o czym pisałam tutaj).
Skok Isabelle na
miliony nie był fizyką kwantową, ale szalenie przyjemnym sposobem na życie: Isabelle
jeździła jako turystka na miesiąc do egzotycznego kraju, robiła notatki, a po
powrocie do domu pisała romantyczną historię o Brytyjce jadącej do tego kraju,
poznającej lokalnego przystojniaka, który zabierał ją na wycieczki. Mówiła, że jej
książki schodzą jak świeże bułeczki.
Usłyszałam to i
stwierdziłam: ja tak nie potrafię? Potrzymaj mi piwo!
A potem przyszedł covid.
Więzienie w Auckland
Praca au pair w czasie
lockdownu dała mi nowe możliwości. I wiem, lockdown był dla wielu z was ciężki,
i nigdy nie będę w stanie sobie wyobrazić, przez co przechodziliście w Polsce.
W Nowej Zelandii lockdown trwał niecałe dwa miesiące. Dwa miesiące, podczas
których pracowałam 20-25 godzin tygodniowo, miałam zapewniony pokój i pełną
lodówkę jedzenia (szczegółowy wpis o byciu au pair tutaj). Miałam czas i
miałam spokój. Miałam szansę.
W ciągu kilku dni
napisałam krótkie opowiadanie, plażowy romans, by poćwiczyć pisanie scen
miłosnych. Dałam kilku osobom do przeczytania (pozdrawiam discord Nowej
Fantastyki), ich uwagi pomogły mi zaplanować całą historię. Rozpoczęła się
walka z czasem.
Wszystkie dni zlewały mi
się w jedno: kilka godzin z dzieciakami, wspólny obiad, a po powrocie do pokoju
siadanie przy otwartym laptopie z kieliszkiem wina czy kubkiem kawy. Jeśli tego
dnia moje łobuzy, Lukasz i Aniela, dokazywały na lekcjach polskiego, języka ich
dziadków, to i mojej bohaterce dokazywali Luke i Annie. Sceny z życia au pair w
Styczniowej letniej nocy są przedstawione w zasadzie jeden do jednego, z
jednym tylko wyjątkiem: mnie w niańczeniu nie pomagał żaden przystojny
Nowozelandzczyk ;)
Styczniowa letnia noc
To przede wszystkim romans.
Na pierwszym planie jest oczywiście miłość Polki, która przyjechała do Nowej
Zelandii na kilka miesięcy po rozstaniu, i Nowozelandczyka, któremu owa Polka
od początku wpadła w oko. Simon w geście dobrego Samarytanina postanowił
pokazać Zuzie najpiękniejsze… i najgorętsze zakamarki Nowej Zelandii.
I to moim zdaniem jest
najciekawszym elementem opowieści: książkę pisałam na świeżo, ledwie dwa
miesiące po przyjeździe tutaj, i wciąż jeszcze mnie dziwiły: owoce feijoa,
dodatkowy włącznik w łazience, chatki Huia i tysiąc innych rzeczy, na które
dziś nie zwróciłabym uwagi.
W czasie redakcji
rozbawiły mnie na nowo, więc mam nadzieję, że zaskoczą i was :)
Książka wychodzi 26
stycznia w wydawnictwie Media Rodzina, gdzie znajdziecie na jej temat więcej informacji.
Ciekawy post Miko. Z przyjemnością kupię - i - zrecenzuję. Może nie przy piwie , czy winie - wszak całkowitym abstynentem jestem od 2017 roku, ale przy dobrej kawie - owszem, Serdecznie pozdrawiam, - i zapraszam na Księgę Nocy / Cmentarne Nowele / Wielkie Oczekiwanie ;-)
OdpowiedzUsuńOoo, dziękuję bardzo, daj znać jak wrażenia!
UsuńWielkie wielkie gratulacje! Cudownie jest spędzać swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję! W istocie, jest to szalenie miłe uczucie :)
Usuń