5 sposobów, na jakie zaskoczy cię Nowa Zelandia: kolorowe kiwi i pukeko




Nowa Zelandia może i leży na końcu świata, ale ze słyszenia nie wydawała mi się zbyt egzotyczna. Ot, taka ciepła i słoneczna Anglia. No bo co oni tu mają, co może mnie zaskoczyć po tylu podróżach, zielone jeziora?

No mają.

A w jakim kolorze rośnie tutaj kiwi, to ja już wam nic nie powiem.

Żartowałam, już mówię. Specjalnie dla was: pięć rzeczy, które zaskoczyły mnie w Nowej Zelandii.

5. Kąpiel Diabła w kolorze zielonym

Wygląda jak z kreskówki albo apokaliptycznego filmu. Neonowy, apokaliptyczny kolor wściekłej zieleni rozlanej w skalistym, beżowym zbiorniczku i otoczony drzewami podbił moje serce od pierwszego wejrzenia.

Z równym zachwytem powitałam sąsiadujący z nim niebiesko-pomarańczowo-złoty staw z unoszącymi się nad nim chmurkami.

Kąpiel Diabła wyrosła w geotermalnym parku Waiotapu na północnej wyspie. Otoczona jest bulgoczącymi kałużami błota, jaskiniami, do których nie wolno wejść, by się nie ugotować i barwnymi jeziorkami. Niedaleko znajduje się też Gejzer Lady Knox, który uważam za najbardziej zmarnowane szesnaście dolarów w moim życiu (a mówię to jako osoba, która miesiąc temu wtopiła pięćset dolców w pracowniczą wizę australijską).

Nie wiadomo, skąd to jeziorko się wzięło i ile szatanów wykąpało się w nim w przeszłości, ale obecnie za wściekle zielony kolor odpowiada siarka, która unosi się na tafli wody.

Widok 10/10, polecam.

The Devil's Bath | Photo
źródło zdjęcia

4. Ogórki z octem

Nowozelandczycy lubią kwas.

Już w Australii odkryłam, że po tej stronie półkuli ludzie przejawiają niezdrową fascynację Vegemite, brązowej, lepkiej mazi robionej z wyciągu drożdży, ostro przyprawionej. Wygląda jak gówno, a smakuje jeszcze lepiej, przynajmniej Kiwi i Australijczykom, choć nawet oni smarują swoje tosty mikroskopijnie cienką warstwą tej pasty, bo więcej nie są w stanie znieść.

Ale o Vegemite słyszałam już wcześniej, więc nie było to dla mnie zaskoczeniem. W Nowej Zelandii zaskoczyło mnie, jak powszechną przyprawą jest… ocet.

Ocet lany na warzywa, ocet w sałatkach, ocet na kanapkach. Szefowa kropi octem ogórki, frytki z MacDonald’s (a raczej z Maccy, bo tak się ona tu nazywa) też polewają octem.

Na frytkach z octem wymiękłam.

Vegemite - Wikipedia
źródło zdjęcia

3. Jakiego koloru jest kiwi?


Jak dziś pamiętam pierwszy raz, gdy mój czteroletni podopieczny poprosił mnie o jakiś owoc. Sięgnęłam po kiwi i rozkroiłam je, a moim oczom ukazało się ciemnoczerwone wnętrze.

 Tego nie możesz, ono jest zepsute – poinformowałam go.

Na szczęście mój podopieczny zna się na Nowej Zelandii lepiej niż jego opiekunka, bo spokojnie i rzeczowo wyjaśnił mi, że to przecież normalne, że kiwi jest czerwone.

Nie protestowałam.

Co ciekawe, moja szefowa wyjaśniła mi później, że czerwone kiwi są w Nowej Zelandii nowinką, znaną dopiero od kilku miesięcy – jest to odmiana, którą niedawno zaczęto intensywnie promować. Od zielonego kiwi nie różni się ani smakiem, ani wielkością, ale jedno trzeba mu przyznać: wygląda fajnie.

NZ: Zespri closing in on red kiwifruit cultivar for commercial ...
źródło zdjęcia

2. Znalezienie pracy przy dzieciach

Nie jest to niespodzianka typowa dla Nowej Zelandii, ale do tej pory jestem zdumiona, że potrafię spędzić z dzieciakami kilka godzin dziennie bez ofiar śmiertelnych. Jak się okazuje, zabawa z dziećmi wymaga o wiele większego wysiłku, niż zabawa bez dzieci, ale gry to gry i miło jest spędzić kilkanaście godzin tygodniowo na śmiechu i wygłupach, a czasem na nauce polskiego.

Gdyby nie moi podopieczni, myślę, że przymusowe zamknięcie znosiłabym o wiele gorzej – codzienna dawka socjalizacji wychodzi mi na zdrowie.

Ostatecznie postanowiłam zostać w Nowej Zelandii na najbliższych parę miesięcy. Odkładam na powrót do domu i już snuję plany zwiedzania z koleżanką wyspy południowej.

W końcu kiedyś ta epidemia się skończy.

1. Niebieskie kurczaki


Niebieskie kurczaki to jest mój hit i numer jeden od pierwszego naszego spotkania. Łażą sobie takie łobuzy wszędzie tam, gdzie przyrody jest trochę więcej niż ludzi – na łąkach, plażach i boiskach do piłki nożnej.

Kocham je miłością nieskończoną.

Pukeko, bo tak się te śliczne istoty nazywają, są żyjącymi dziko ptakami. Mało latają, głównie spacerują, żyją w stadkach i stadnie wychowują młode (wszystkie jaja składane są do jednego, wielkiego gniazda). No i są śliczne.

Ręka do góry, kto by chciał przygarnąć takiego niebieskiego kurczaka?

To już wszystko na dziś, a ja tradycyjnie zapraszam was do zostawienia lajka na fanpejdżu, bo w Nowej Zelandii zostanę jeszcze parę miesięcy i mam wam mnóstwo do powiedzenia.




6 komentarzy:

  1. Widok faktycznie niesamowity, jakby był nierealny. A kiwi bardzo mnie zaskoczyło - tez bym pomyślała, ze jest zepsute :D a ten ocet... cóż... dla mnie to juz trochę za wiele :D

    OdpowiedzUsuń
  2. 5 - jezioro wygląda jak kiepski fotomontaż zrobiony w paint'cie. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe ciekawostki. Piszesz, że zielone kiwi smakuje jak to czerwone. Niemniej chętnie sami byśmy je spróbowali.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niebieskie kurczaki, czerwone kiwi - to aż tak jest różne życie na ten drugiej półkuli? :D

    Wiele interesujących rzeczy! Bardzo podobał mi się ten post!

    OdpowiedzUsuń
  5. To zielone coś rozlane, wygląda jak z jakieś innej epoki.. może to jezioro dla kosmitów bo innego wyjaśnienia nie mam :D Czerwone kiwi - no brzmi, dziwnie? i wyglada też dziwnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. kurcze, nie spodziewałam się, że niektóre rzeczy naprawdę istnieją..
    Pozdrawiam cieplutko i obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl