Podsumowanie roku 2021

 


Ten rok zamykam z dużo większym spokojem niż poprzedni, kiedy jeszcze nie bardzo wiedziałam, czego chcę, gdzie chcę i po co chcę. 2021 był pełen konkretnych planów, przyjemności, na które zapracowałam i podążania wybraną drogą.

Podobno to się nazywa dorastanie.

 


W 2020 miotałam się bezwładnie na falach spadających okoliczności, w 2021 ogarnęłam się, ustaliłam priorytety i po raz pierwszy w życiu podróżowałam, trzymając się planu. Koniec świata. Był to głównie efekt tego, że moje szwędanie się po świecie ograniczyło się do jednej tylko malutkiej Nowej Zelandii, a tu rytm życia backpackerów wyznaczają sezonowe prace i pory roku.


PRACA

W styczniu zrywałam opuściłam Queenstown, by zbierać czereśnie, w marcu na dalekim wschodzie zbierałam jabłka, całą jesień spędziłam na wyspie północnej na kiwi. O pracach sezonowych pisałam tutaj. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy zobaczę się z Queenstown i wyspą południową jeszcze raz, więc żegnałam się z nią wylewnie i nie szczędząc łez.

Wizy jednak nam przedłużono, a na zimę wszyscy backpackerzy zjeżdżają do Queenstown (nie zostało nas tu wiele, a po mieszkaniu w NZ przez dwa lata wszyscy są dobrze zorientowani, gdzie kiedy warto być). Z karawaną podążyłam też ja, po raz pierwszy własnym samochodem (najlepszy zakup tego roku!).

Samochód dał mi tyle radochy! Odkupiłam go za tysiaka z myślą, że posłuży mi ze dwa miesiące. Służy nadal <3


Queenstown zatrudniało wszędzie, więc w ciągu tygodnia znalazłam dwie prace, które uwielbiałam: w ramach work for accommodation robiłam jedną nockę w hostelu tygodniowo, w ramach pracy za pieniądze zatrudniłam się w centrum rozrywki oferującym przede wszystkim virtual reality experience. Oba doświadczenia były cudowne i z przyjemnością ćwiczyłam rozumienie kiwuskiego akcentu, który z początku wydawał mi się dziwacznym memleniem.

Teraz też jest dziwacznym memleniem, ale mogę się dogadać ;)

 

Środek lata w górach.

PODRÓŻE

Ile nowych państw odwiedziłam w tym roku? Zero. Wiadomo.

Ale podróżowania było sporo: cały luty łaziłam po górach na Wyspie Południowej, sypiając w namiotach, cudzych samochodach, na kanapie u kumpla i na czarno w hostelu. W lutym w Queenstown byli wszyscy: i codziennie znajdował się ktoś, kto poszedłby ze mną nad jezioro, pięciodniowy trakt albo najbliższy szczyt górski. To były moje pierwsze prawdziwe wakacje od lat i nie mogłyby być piękniejsze. Życie było piękne!



Pięciodniowy szlak Reese-Dart. Największym dokonaniem tego roku jest fakt, że nie zabiłam kolegi, z którym spędziłam pięć dni non-stop.


W połowie sezonu kiwi uszkodziłam sobie biodro i zostałam odesłana na chorobowe na miesiąc. Gdy już z grubsza mogłam chodzić, wsiadłam w mój piękny samochód i spędziłam dwa tygodnie podróżując po centrum Wyspy Południowej. Było cicho i mokro, ale Nowa Zelandia nawet deszczowa i ponura jest najpiękniejsza w świecie.

Co mogę poradzić, kocham ten kraj.

Centralna Wyspa Północna to głównie wulkany i równie wulkaniczne, martwe krajobrazy.

A Northland to już tropiki pełną gębą: słoneczko, deszcz i palmy.


Tuż przed powrotem do Queenstown zwiedziłam ostatni nowy zakątek Nowej Zelandii: Northland i tym samym skończyłam odkrywanie po tym kraju. Zajęło mi to dwa lata, ale też nie śpieszyłam się. Nie musiałam.

Mount Cook - mój ulubiony zakątek Nowej Zelandii

 

PISANIE

To był, pod względem publikacji, najlepszy rok pisania – i najgorszy pod względem produkowania literek.

Moje opowiadania zostały wydane w największym polskim magazynie fantastycznym (Nowa Fantastyka 2/21), antologiach Weird fiction po polsku i Krajobrazy słowa. Podpisałam umowę na Styczniową i redagowałam ją z cudowną redaktorką.

Napisałam jedno opowiadanie, cztery posty na bloga i zredagowałam następną książkę. Rozwiązałam umowę z wydawnictwem. To najsłabszy rok pisania od co najmniej dekady, ale nie martwię się tym. Pracowałam, zwiedzałam, odkładałam pieniądze i w przyszłym roku planuję spędzić więcej czasu na produkcji nowych historii.

A póki co przebieram nóżkami, czekając na dwudziesty szósty stycznia i wasze wrażenia z lektury Styczniowej letniej nocy :)

 

Historycznym wydarzeniem tego roku jest również ścięcie włosów - po raz pierwszy od piętnastu lat krócej niż do ramion.

SNOWBOARD

Honorowa wzmianka dla sportu, który podbił moje serce i stał się moją zimową obsesją. Spędziłam na stokach trzy miesiące, przejechałam 40 tys. metrów i pokonałam drogę od zera do szlaków dla średniozaawansowanych. Snowboard, tak jak pisanie, był nieustającą walką z lenistwem, zmęczeniem i odblokowywaniem kolejnych puzzli – umiejętności potrzebnych do dobrej jazdy.

Dobrze, że sezon trwa tylko trzy miesiące, bo pisanie mogłoby naprawdę zniknąć z mojego życia.

 


PODSUMOWANIE

W nowy rok wchodzę, na przekór, bez planów. Złożyłam wypowiedzenia w obu pracach, więc jestem bezrobotna, na czereśniach wytrzymałam tylko jeden dzień, bez zakwaterowania – na kanapie u tego samego kumpla, co w lutym zeszłego roku.

Nie wiem, czego się spodziewać, jeszcze nic nie planuję, ale jestem spokojna. Mamy środek lata, słońce za oknem, i za chwilę idę na ściankę wspinaczkową. Dzisiaj świat jest prosty i pełen możliwości.

A ja idę korzystać z wakacji.




6 komentarzy:

  1. Świetne podsumowanie Miko :-) . Widzę, że tamten rok był dla Ciebie intensywny :-) . Serdecznie pozdrawiam, ja intensywnie zwiedzałem Polskę :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zwiedzanie Polski brzmi fajnie, zazdroszczę :D

      Usuń
  2. Zazdroszczę Ci trochę tej wolności. Ja siedzę w domu uwiązana dziećmi i mogę sobie tylko pooglądać takie cudowne zdjęcia. Wszystkiego dobrego w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dziećmi też można raz na jakiś czas gdzieś się wybrać :D Wszystkiego dobrego w nowym roku!

      Usuń
  3. Bardzo fajne i ciekawe rok za Tobą kochana. Szczęśliwego 2022.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl