„Ja
to bym tak nie mogła” było najczęściej przeze mnie słyszaną frazą tego lata.
Mówili tak kelnerzy, mówili goście hotelowi, mówiła rodzina i przyjaciele. Co
tak naprawdę jest potrzebne do pracy animatorki i dlaczego ludzie, którzy widzą
nas w akcji twierdzą, że przyjemniej byłoby zostać przejechanym przez pług
śnieżny i kosiarkę jednocześnie, niż przepracować lato w animacji?
Pacynka
Agatka
Nie
jestem z tych, co się krygują, więc zacznę od najważniejszego: posłuszeństwo.
Cecha podkreślana wielokrotnie na szkoleniach i przez współpracowników. W pracy
animatora robi się mnóstwo dziwnych rzeczy – pokręcone tańce, skecze, gadanie
przez mikrofon to tylko wierzchołek góry lodowej. Szefowi nigdy się nie mówi się
nie. Jeśli powiesz szefowi nie, idziesz na wojnę. Zupełnie niechcący sama też
na nią poszłam, odmawiając tańczenia obrzydliwego (nadal tak uważam) i
seksistowskiego tańca. Odmówiłam tego w sposób pasywny, bo rozpłakałam się i
wyszłam. (Łzy się zdarzają – w ciągu dnia bardzo dużo przeżywamy). Miałam po
tym kosę z włoskim szefem, który nie rozumiał, o co mi chodzi. Po tej sytuacji
nauczyłam się lepiej komunikować swoje potrzeby i rozmawiać z ludźmi w sposób,
który do nich dotrze. Na nic byłoby wyjaśnianie Włochowi, że moja polska dusza
czuje się jak dziwka skowycząc na scenie jak zarzynana świnia. Gdy pod koniec
sezonu po raz kolejny spróbował na mnie nakrzyczeć za „błąd w pracy” –
nawrzeszczałam na niego. Dotarło. Sposobem, panie, sposobem.
Wysoka
tolerancja na ludzi
Budzisz
się i stajesz twarzą twarz ze współlokatorką. Śniadanie jesz w towarzystwie
setki gości hotelowych. Przez resztę dnia gadasz, tańczysz, grasz, a w
przerwach od pracy śpisz. Nawet, gdy nocą, po pracy wymykasz się nad morze,
towarzyszą ci zaznające szczęścia w krzakach pary i beat dobiegający z
bliskiego klubu. W tej pracy, jeśli się nie wysilisz, nigdy nie będziesz sam. A
bycie w samotności od czasu do czasu jest absolutnie wymagane dla higieny
umysłu – z tym nie ma co się spierać. Ja po miesiącu przestałam dzwonić i pisać
do znajomych, bo krzyczeć mi się chciało za każdym razem, gdy miałam znowu
gadać, a na dni wolne zamykałam się w bibliotece, z dala od ludzkości. Do tej
pory nie przypominam sobie, by jakiekolwiek miejsce sprawiło mi na Ibizie tyle
przyjemności, co uniwersytecka biblioteka, w której panowała cisza i chłód.
Wszystkie
oczy na nas
Ludzie,
których nie znałam, zwracali się do mnie po imieniu. Ludzie, których pierwszy
raz na oczy widziałam, wołali do mnie „dzień dobry” po polsku. Praca animatora
to praca w blasku reflektorów. To praca, w której tańczysz „Head and
Shoulders”, a dziesięcioro oczu wlepionych w ciebie jak w obrazek powtarza
każdy gest. Pomylisz się – oni go skopiują. Anegdotka: gdy jako gość, w dniu
wolnym, przyszłam zatańczyć kilka ulubionych piosenek na minidisco (tak,
pracoholizm!) i słysząc to znienawidzone „Head and Shoulders” chciałam usiąść,
dwie dziewczynki pobiegły za mną. Tak oto wkopałam się w przetańczenie całości,
od pierwszej piosenki do ostatniej.
Po
minidisco mieliśmy skecze komediowe – wychodziliśmy na scenę i udawaliśmy, że
jesteśmy aktorami. Oderwać wzrok od swojego partnera i zobaczyć, że wpatruje
się w ciebie kilkadziesiąt osób – przerażające!
Stark
wie ein Tiger
W
animacji panuje zasada: im więcej języków, tym lepiej. Angielski wystarczał, by
się swobodnie komunikować z gośćmi – większość z nich pochodziła z Europy
Zachodniej, ale każdy dodatkowy język to atut. W miniclubie nie można obejść
się bez znajomości kilku słów w każdym języku – mało które dziecko znało
angielski na tyle, by zrozumieć, czego od niego chcemy. Zdarzały się oczywiście
sytuacje, gdy mała Francuzka uciekała w stronę basenu, a ty nie wiedziałaś, jak
wyjaśnić małemu Holendrowi, by czekał tu na ciebie. Miniclub jest zabawny!
„Ja
bym tak nie mogła”
Wszystko
zamyka się w tym zdaniu. Jeśli jesteś gotów przeżyć przygodę życia, jeśli masz
ochotę nawiązać przyjaźnie z obcokrajowcami, potańczyć i wyszaleć się jak nigdy
– jeśli po prostu ci się chce, to już wiesz, że masz wszystko, czego
potrzebujesz w pracy animatora.
szczerze, nie chciałabym takiej pracy. Nienawidzę, gdy wymaga się ode mnie posłuszeństwa. Odmówiłabym z pewnością wiele razy :)
OdpowiedzUsuń