Wpadłam do raju [rezerwat Tauparikākā]



Przyjemnie jest podróżować z ludźmi, a jeszcze przyjemniej jest przestać z nimi podróżować. 

Dzisiaj króciutko, bo zarządzony został dzień lenia i zmuszona jestem zostać w łóżku, oglądając z koleżanką Chirurgów. Straszne to życie podróżnika!

Tak jak mówiłam w ostatnim poście, w piątkę podróżowało nam się całkiem ładnie. W tym zestawie dojechaliśmy aż do Franz Josef, małej wioseczki w pobliżu lodowców, gdzie spędziliśmy wieczór grając w karty (w uczeniu obcokrajowców łatwych i fajnych gier karcianych jestem już niemal profesjonalistką - kiedyś muszę zrobić ich listę na blogu). Dopiero następnego dnia okazało się, że mamy nieco inne preferencje, postanowiliśmy rozdzielić się i spotkać w miasteczku Wanaka.

I cóż to był za piękny dzień! 

Nie czułybyśmy się lepiej, gdyby ktoś otworzył nasze głowy i wlał do nich eliksir szczęścia. Każdy podróżnik wielbi wolność, a wolność smakuje najlepiej, gdy wraca po kilkudniowej nieobecności. Łaziłyśmy po wydmach, grzałyśmy policzki słońcem, zatrzymywałyśmy się w każdym miejscu, które nam się spodobało i wreszcie mogłyśmy sobie ulżyć, prowadząc długie dyskusje o Johannie.

Tak jak pisały dziewczyny w komentarzach, ja też początkowo chciałam po prostu z nią porozmawiać, ale moja koleżanka była nieugięta - chciała się z nią pożegnać i koniec. Nie oponowałam, bo choć Johanna spędziła ostatnie dni wisząc na jedynym w naszej grupie chłopaku, a więc odrobinę mniej informując nas o tym jaka jest fajna, nadal dawała nam się w kość.

Dużo w moim życiu zmieniło uświadomienie sobie, że jeśli ktoś mnie wkurza, to ja jego pewnie też. Niechęć jest wzajemna. Może nie zawsze, ale często. Mówiłam koleżance, że Johanna pewnie też niespecjalnie dobrze się czuje w naszym towarzystwie (to by też wyjaśniło jak obsesyjnie starała się nas pierwszego dnia przekonać, że jest fajna) no i ostatecznie potwierdziło się wczoraj, gdy wzięłyśmy ją na bok, żeby podziękować za dotychczasową podróż i powiedzieć, że czas się rozstać. Johanna już szukała jakiejś farmy, na której mogłaby się zaczepić. Cała trójką przyznałyśmy, że po prostu między nami nie kliknęło.

Odetchnęłam z ulgą.

Znów jesteśmy tylko we dwie. Przywrócona wolność wypełnia nasze myśli optymizmem, podobnie jak nocleg w przepięknej chatce znalezionej przez couchsurfing. No a teraz wybaczcie – Chirurdzy sami się nie obejrzą! 












3 komentarze:

  1. W końcu jest jak należy. Ludzie weryfikują się dość szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze już jestescie tylko we dwie, życzę dużo dobrej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że udało się rozwiązać problem z tą dziewczyną. Nie ma co się męczyć ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl