Kakadu, dzierzbowrony i pająki – kto chce cię zabić w Australii?




Pierwszą noc, którą spędziłam w Australii poza miastem, zapamiętam na zawsze. Chodziłam po księżycu, gdy ze snu wyrwał mnie wrzask tysiąca zarzynanych świń.

Była piąta rano.

Natura w Australii jest bardziej nachalna niż na wsi w Polsce, choćby przez to, jak luźno rozsiane są gospodarstwa. Zwierzęta panoszą się i zaglądają do nas, bo wiedzą, że to my jesteśmy gośćmi na ich terenie.

I gdyby nie te pająki, to nie byłoby jeszcze tak źle…

Kakadu

Kakadu to właśnie te łobuzy, które wzbudzały moją szczerą miłość w pierwszych dniach moich rządów w Australii, a obecnie jedyne, co wzbudzają, to żądzę mordu – drą dzioby od rana i nie dają człowiekowi spać, paszczury nieznośne.

Kakadu to papugi, mądre i ciekawskie, a więc doskonale nadające się na zwierzątko domowe, ale w momencie, gdy uzbiera ich się większa grupka na wolności, urządzają kompletnie niestrawne koncerty.

Wygląd aniołka, a takie łobuzy. (źródło zdjęcia)

Kukubara

To jednak nic w porównaniu z zawałem, o jaki przyprawiło mnie inne stworzenie. Wyobraźcie sobie, siedzicie wieczorem w domku, pełen relaks i spokój duszy, i nagle słyszycie obłąkańczy śmiech. No jak nic jakiś wariat przyszedł i wyje w krzakach.
Że też ja wtedy nie zeszłam na serce.

Sprawcą tego uroczego dźwięku jest kukubara chichotliwa (ten, kto ją tak nazwał, miał kapitalne poczucie humoru).

By wiedzieć, co mam na myśli, mówiąc „śmiech wariata”, zobaczcie to nagranie

Image result for kookaburra
Niby taki nieznaczący wróbelek, a potrafi ci duszę z ciała wypłoszyć. (źródło zdjęcia)

Zwierzyna łowna

Stulecia temu arystokraci z Wielkiej Brytanii oświadczyli, że nie przeżyją w nowym kraju bez polowań i ściągnęli tu zające, lisy i jelenie, które obecnie są uważane za największe szkodniki australijskiej przyrody i jeden z największych problemów australijskich rolników.

Po zmroku, gdy słyszę dzikie szczekanie naszego psa, Wiosny, wiem, że pod płot przylazł jakiś gość.

Wczoraj w nocy koło mojej przyczepy przebiegł koń. Wciąż jeszcze nie wiem, czyj był i skąd się tam wziął. A może to jakiś ptak rży i tupie? Kangur?

Jednorożec?

A to, moi drodzy, personifikacja szatana.


Dzierzbowrony

Słodkie sroki, nie? Właściciele naszego domku na sylwestra mieli trzy ptaki: oswojone, nazwane i pozwalające karmić się z ręki. 

Wyglądały niewinnie no i kurczę, kiedy ostatni raz sroka wyciągała wam kawałek mięsa z ręki?

– Są urocze – zachwycałam się ku zgrozie Australijczyków.
– Nie ufaj im – poradził mi kolega.
– Przez te trzy ptaki będziesz miała zły obraz – martwiła się koleżanka.
– To są podstępne, szkodliwe bestie – dodał jeszcze ktoś.
Oświadczyłam, że nie wiem, o co im chodzi.

Zostały mi zaprezentowane filmiki, na których Australijczycy uciekają przed dzierzbowronami. Okazało się, że te urocze i sympatyczne ptaki w okresie godowym atakują ludzi w miastach, dziobiąc ich w głowy. Bez powodu.

Australijczycy darzą te ptaki głęboką nienawiścią. Tu filmik informacyjny.


Nasi koledzy uprzejmie stawali pod drzwiami, gdy przychodziła pora na obiadek.


Pająki

Donoszę z radością, że do tej pory spotkałam jednego, za to giganta, bo wielkości mojej dłoni. Siedział nad drzwiami. Ja wrzasnęłam ze strachu, na co szef zaczął się śmiać i powiedział, że przecież pająk jest niegroźny.

Ale łapy to miał TAKIE, mówię wam. Grube, włochate i długie jak patyczki do uszu.
Mam szczerą nadzieję, że to było nasze ostatnie spotkanie.


 To już wszystko na dzisiaj! Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie jeszcze poniesie mnie przygoda, pozostańmy w kontakcie :)

3 komentarze:

  1. O właśnie, mój ulubiony temat. Bo ja uważam, że (jako alergik) Australia byłaby moją ostatnią podróżą w życiu, dlatego zostawiłam ją sobie na schyłek emerytury.

    Taaa, charakter kakadu zdarzyło mi się poznać. znajomi mieli jedną sztukę, nazywał się Migdał. Problem był taki, że jego naturalna potrzeba bycia w stadzie, uniemożliwiała znajomym dłuższe wyjazdy. Nawet jak ktoś przychodził do opieki, to właściciele po wczasach zastawali papugę bez piór. Rozpaczała rzewnie.

    Masakra z tymi Dzierzbowronami faktycznie. A kazuara nie spotkałaś? Podobno straszne bestie.

    Pająki dobrze jest znać, czyli wiedzieć przed którymi nie trzeba uciekać. Zgłębiam tę wiedzę, bo interesuje mnie terrarystyka, choć pająka do domu nie zamierzam zapraszać, ale muszę Ci powiedzieć, że to fascynujące stworzenia. Z reguły te największe i włochate są nieszkodliwe. Pilnuj się przed małymi łysymi. ;) Mam taką teorię, że im mniejszy egzemplarz, tym bardziej skondensowany jad. Tak samo jest w przypadku skorpionów – śmiertelnie zabójcze są te malutkie.
    A to kawałek tekstu z bloga "Busem przez świat":

    "Jeśli chodzi o pająki to opowieści tutaj akurat były bliskie prawdy. Były ich setki. Zarówno w buszu jak i w dużych miastach bardzo łatwo je spotkać. Kilka razy mieliśmy tak że przychodziły do naszego obozowiska całymi chmarami i bardzo szybko się przemieszczały. Za każdym razem trzeba zamykać namiot, sprawdzać buty i ciuchy przed założeniem"

    Interesują mnie żyjące tam nietoperze. Żrą owoce. Takie ratlery ze skrzydłami, sama słodycz. Marzy mi się taka hodowla.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Te pająki, nawet jeśli był tylko jeden, to bałabym się niesamowicie. Co do reszty zwierzaków, faktycznie - wyglądają niegroźnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy w życiu nie wybrałabym się do Australii; - jak to mówią - to chyba tam Diabeł trzyma swoje zwierzątka xd.

    Przejrzałam Twojego bloga i chciałabym tylko napisać, że Cię naprawdę podziwiam, ze tak po prostu podróżujesz, ot tak!

    Pozdrawiam serdecznie!

    Blacklife ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl