Zabiorę was dziś na
wycieczkę po Ameryce Północnej. Razem będziemy imprezować na Halloween w
Meksyku, USA i Kanadzie, a ja opowiem o tym, co mnie zaskoczyło w tych krajach - może i was uda mi się zadziwić!
Wpis sezonowy, zawiera
śladowe ilości dyni i nietoperzy.
Zapraszam!
Miłość silniejsza niż śmierć, edycja meksykańska. |
Halloween w Meksyku
BABCIA CI UMARŁA?
ZAJEBIŚCIE CHŁOPIE DAWAJ IDZIEMY W TANGO.
Tak mniej więcej w dużym
skrócie wygląda świętowanie Dnia Zmarłych w Meksyku. Filozofia, która za tym
stoi, jest przewrotna: w Meksyku wystawiamy zmarłym ołtarze zastawione
jedzeniem i alkoholem (tak samo jak robiono to dawniej w Polsce), a następnie
bawimy się, bo:
a) duchy nas nachodzą
b) wkrótce umrzemy (wohoo!) i spotkamy się z
nimi
No zgodzicie się chyba ze mną, że to fantastyczne powody do
świętowania, prawda?
To wszystko sprawia, że Día de Muertos jest
świętem szczęśliwym, radosnym, pełnym kolorowych ozdób, tańca i muzyki. Choć do
stolicy Meksyku przyjechałam w połowie października, miasto było już
udekorowane na zbliżające się święto.
Szkielety i czaszki to podstawa meksykańskich dekoracji. |
Być może część z was
kojarzy Spectre, film, w którym James Bond przebija się przez paradę
ludzi z twarzami pomalowanymi w kwiatowe czaszki? Taka parada nie istniała
wcześniej, ale władze miasta, zainspirowane Bondem (serio!), zaczęły organizować ją co
roku. Złoty biznes.
Bond ma co prawda maskę, chyba tylko po to, żeby w oszałamiającym plot twiście ściągnąć ją i pokazać, że jest Bondem, Meksykanie jednak znani są z malowania trupopodobnych makijaży. (źródło zdjęcia) |
Niestety wiąże się też to
z tym, że miasto w czasie Dnia Zmarłych jest zapchane turystami.
Kolorowy makijaż i strój to mus w czasie parady. (źródło zdjęcia) |
Animacja w połączeniu
ze sławą meksykańskiej parady sprawiła, że charakterystyczny makijaż i elementy
kulturowe powiązane z Día de Muertos (zdjęcia na ołtarzu czy aksamitki - kwiaty wskazujące zmarłym drogę do domu) na dobre rozgościły się ostatnimi
latami w amerykańskiej popkulturze.
I zbliżenie na szczegóły: przekąski, specjalnie wypiekany na to święto Chleb Zmarłych (Pan de Muerto) i aksamitki. |
Halloween w USA
HALLOWEEN? DAWAJ IDZIEMY NA NOŻE.
Ponieważ wszyscy wiedzą
wszystko o Halloween w Stanach, opowiem wam coś, o czym na pewno nie
słyszeliście.
W Stanach popularnym
sposobem spędzania okresu halloweenowego jest odwiedzanie wesołych miasteczek,
które są na tę okazję specjalnie przerabiane na coś w rodzaju ogromnych Domów
Strachu.
Selfie w zakrwawionym lustrze? Ach, z przyjemnością! |
W miasteczku, w którym pracowałam, postawiliśmy cztery labirynty (takie gigant labirynty, dziesięć minut na przejście jednego) w klasycznym horrorowym klimacie: rzeźnia, post-apokalipsa, gabinet luster, buszujący w zbożu.
Zboże było moim faworytem
– prócz kukieł zawsze pracowały w nim 2-3 osoby, które tylko udawały, że są
kukłami. I nagle jak ci nie wyskoczą…!
Oprócz labiryntów całe
miasteczko zostało odpowiednio udekorowane i wzbogacone o opuszczony szkolny
autobus, ambulans z trupami w środku, dynie na każdym wolnym skrawku ziemi. By
dodać klimatu, kilkadziesiąt osób zostało zatrudnionych i charakteryzowanych na
potwory – wampiry, duchy, zombie.
Ich zadaniem było
chowanie się po kątach i straszenie gości.
Wybrane w castingu Potwory musiały trenować chodzenie w dwumetrowym rusztowaniu. |
A teraz coś, co was
zaskoczy. Dla młodych Amerykanów nocne wizyty w miasteczku (w październiku
zamykaliśmy o północy, czasem o drugiej) były obowiązkowym miejscem ustawek. W
ruch szły pięści i wszystko, czego nie skonfiskowała ochrona (która
przetrzepywała wszystkie torby i chodziła z wykrywaczem metali na bramkach).
Czasem biły się grupki, czasem grupiska (czy wręcz gruposzyska) na kilkadziesiąt osób, szerokim strumieniem
lała się krew nie tylko sztuczna, a nasi kierownicy dzień w dzień kończyli
zmiany z podbitymi oczami i rozciętymi wargami.
Dlaczego? Do tej pory nie
rozumiem; wyjechałam z Karoliny, nim zaczęliśmy otwierać się na nocki i nie
udało mi się zbadać sprawy tak jak należy. Znajomi Amerykanie wyjaśniali mi, że
to ma związek z adrenaliną wyzwalaną w labiryntach i… tradycją.
Ambulans w zasadzie
permanentnie czekał pod miasteczkiem i na bieżąco opatrywał kolejne ofiary.
Typowy labirynt: lustra, powykręcane kukły, a w Halloween także mrok i mrugające światła. Czasem jakiś człowiek schowany wśród lalek. Zawał murowany. |
Halloween w Kanadzie
HALLOWEEN? BĄDŹMY MILI I TAKTOWNI!
Ponieważ Kanadyjczycy to
mili ludzie, także Halloween spędzają miło.
To właśnie tutaj
wylądowałam na Halloween rok temu, w małym mieście Fredericton na wschodzie
Kanady. Anne, u której się zatrzymałyśmy, wystarała się o kostiumy dla nas, a
następnie jej syn zabrał nas na imprezę.
W Kanadzie byłam mile zaskoczona tym, jak spokojne i gustowne były Halloweenowe dekoracje. |
A kiedy ty ostatnio zachwyciłeś się słowem "Bonjour" na tyle, by zmuszać koleżankę do sesji zdjęciowej? |
Oczywiście, najdłużej
zachwycałam się kostiumami, bo impreza przypominała żywe muzeum. Kanadyjczycy
nie idą śladem swoich południowych sąsiadów i raczej unikają kostiumów sexy
pielęgniarek i półnagich wampirzyc.
A już w prawdziwy zachwyt
wprawił mnie fakt, że wszyscy (za jednym wyjątkiem) rozpoznawali, kim jestem –
mimo że moim zdaniem miałam kostium mało charakterystyczny, bo pochodził z
ponad czterdziestoletniego musicalu.
Dwie wariatki stopujące przez pół Kanady, idące na imprezę w pożyczonych ciuchach i za dużych butach. |
Anne, matka trójki synów, bawiła się przy moich włosach cały wieczór (widzicie ten tapir? przed nim była sesja z lokówką) stwierdzając przy tym, że to najlepszy dzień jej życia. |
Bawcie się dziś wieczorem grzecznie, drogie dzieciaki, i nie zapomnijcie zostawić lajka na fejsie – do usłyszenia niedługo!
Świetny wpis :) czytałam z zaciekawieniem choć większość i tak wiedziałam już :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba idea meksykańskiego halloween. Jednak amerykański do mnie nie przemawia. W ogóle nie rozumiem tych bójek ;)
OdpowiedzUsuń