Kto mieszka w hostelu? 5 typów, których spotkasz wszędzie




Kim trzeba być, żeby zamieszkać w hostelu?

Dobrowolnie pozbawić się znajomych, prywatności, własnego łóżka – w zamian za bliskość morza i miskę rozgotowanych warzyw na obiad?

Niedawno koleżanka ze Szwajcarii – inna wolontariuszka – przypomniała mi, że gdy się poznałyśmy, powiedziałam jej, że jestem Piotrusiem Panem

...tak jak my wszyscy tutaj.

Zapraszam was na przechadzkę po pokojach wolontariuszy, a jeśli jesteście zainteresowani hasłem praca w hostelu oraz jak spędziłam w Hiszpanii pół roku za darmo, zapraszam do kliknięcia w linki.

5. Argentyńczyk w poszukiwaniu domu


Argentyńczycy są wszędzie.

Ich naród jest trochę liczniejszy od Polski, gospodarka w opłakanym stanie, a preferowaną metodą płatności Argentyńczyków jest piękny uśmiech.

Mam wrażenie, że oni sami do tej pory nie wiedzą, jak zarabiając grosze byli w stanie rozleźć się po całym świecie.

Jeśli w Dżungli Amazońskiej wyskoczysz za krzaczek, masz spore szanse, że wpadniesz tam na zabłąkanego Argentyńczyka. Jeśli Japończycy zaproszą cię do siebie do domu, inny Argentyńczyk będzie już tam pił herbatkę.

Jeśli przypadkiem odkryjesz śpiwór w swojej stodole – zgadnij, kogo znajdziesz w środku.

Argentyńczycy to bardzo praktyczni i pracowici ludzie. Życie schodzi im na szukaniu miejsca, gdzie mogą dobrze zarobić i prosto żyć. Są otwarci, mają ogromne serca…

I wszyscy, jak jeden mąż, są uzależnieni od termosów z Yerba Mate.

Jeśli kiedykolwiek skrytykujesz ich Yerbę, gratulacje: właśnie zyskałeś śmiertelnego wroga.

Ale serio – bardzo polecam ludzi z Argentyny na przyjaciół. W Kadyksie mieszkałam z argentyńską aktorką soft porn, w Gran Canarii z dwójką skarbów, w hostelu w Maroko Argentynka walnęła nam taki wykład o radości życia, że miałam ochotę wbijać na Mount Everest, a kolejna na Ibizie dawała mi wskazówki, jak znaleźć pracę w sanktuarium dla orangutanów. Co łączy wszystkich podróżujących Argentyńczyków?

Radość, optymizm, wielkie serce.
 
Widzisz metalowy pucharek w dłoni i już wiesz - oto dobry człowiek.

4. Podrywacz

Może mieć 25 lat i właśnie odkrywa, jak wielkie wrażenie robi na dziewczynach mówiąc, że jest podróżnikiem.

Może mieć 30 lat i świeżo po rozwodzie próbuje odbić sobie za wszystkie lata więzienia.

Może mieć 40 lat i korzysta z wrażenia, jakie wywiera na dziewczynach z daddy issues. Mój kumpel powiedział mi, że wyrywanie lasek nigdy nie było tak łatwe jak po czterdziestce. Same do mnie przychodzą, wyjaśnił, wzruszając ramionami.

Łączy ich wspólny cel: dostarczenie rozrywki gościom hotelu.

I sobie.

To tyle, ile mogę powiedzieć o facetach wolontariuszach – wszyscy, których poznałam, do powyższych dwóch kategorii.

Najwyraźniej w świecie podróżników masz dwie możliwości: albo jesteś Argentyńczykiem, albo wyrywasz laski.

(Tu zdjęcia nie będzie, bo chłopaki głowę by mi urwali, gdybym ich wstawiła.)

3. Osiemnastoletnia Niemka


Ja nie wiem, co z tymi wszystkimi Niemkami jest nie tak: ładne, miłe, mądre i po osiemnastych urodzinach nie mają problemu, by rzucić wszystko i wyjechać na rok do Australii.

I że się, skubane, nie boją.

Jako osoba zalewająca się łzami przed każdą, nawet krótką podróżą, podziwiam je ogromnie. 

Jak i ich rodziców za fakt, że nie mają problemu, by swoim dzieciom sfinansować bilet na drugi koniec świata, bo w Niemczech podróżowanie jest traktowane jako inwestycja w siebie.

Osiemnastoletnie Niemki są takie same, jak wszystkie inne osiemnastolatki, czasem głupie, czasem ponadprzeciętnie inteligentne. Zwykle niedoświadczone. Można z tym pogadać, ale gdy różnica wieku wynosi siedem lat i więcej, raczej nie będzie z tego głębokiej przyjaźni po grób.
 
Choć wolontariusze przyjeżdżający zimą do Hiszpanii wyglądają jak bezdomni, a spod warstw rajstop i szali ledwo oczy widać, nie dajcie się zwieść - przez resztę roku też wyglądają jak bezdomni.

2. Dziewczyna ze złamanym sercem

 Ma koło trzydziestki, właśnie wzięła roczny urlop (popularny za granicą sabbatical), albo rzuciła pracę w ogóle. Powoli uświadamia sobie własną śmiertelność i wie, że jeśli chce zobaczyć świat, nie może czekać na kiedyś.

Jest też świeżo po rozstaniu i szuka nowego otoczenia, nowych znajomych, nowych doświadczeń i w ogóle najlepiej nowego życia. Po kilku miesiącach, jak to zwykle bywa przy złamanych sercach, wszystko wraca do normy.

Cóż mogę więcej powiedzieć?

Ludzie ze złamanymi sercami robią różne, czasem bardzo głupie rzeczy. Ucieczka na drugi koniec świata wcale nie jest złym rozwiązaniem.

(Powiedziała dziewczyna, która na drugi koniec świata ucieka ze znacznie błahszych powodów.)

Dla tego łobuza spędziłam na Wyspach Kanaryjskich cały miesiąc. Cóż mogę powiedzieć? Przyjaźń to piękna sprawa.

1. Szalona artystka

Znacie ten typ z liceum. Chodzi taka, mówi, że nigdzie nie należy i nikt jej nie rozumie, a głęboka jest jak depresja na Pojezierzu Żuławskim.

Artystka na wakacjach zajmuje się raczej opowiadaniem o swojej twórczości (pisarskiej, malarskiej czy fotograficznej) niż tworzeniem czegokolwiek (może oprócz dramy) oraz testowaniu lokalnych produktów alkoholowych.

Gdy już zrobi użytek ze swoich talentów, pozostali wolontariusze zawsze wyrażają zachwyt, ponieważ wolontariusze to są ogółem bardzo wspierające zwierzątka. 


To właśnie w czasie wolontariatu poznałam dziewczynę, która mogłaby być moją bliźniaczką. Nigdy, przez 25 lat życia, nie poznałam drugiego Chaosu takiego jak ja – i drugiej osoby, która rozumiałaby mnie, nim jeszcze zdążyłam otworzyć usta.

Wrażenia? Absolutnie niezapomniane.

Oto moja bratnia dusza. I jakaś dziewczyna trzymająca ją za ogon.

I to właśnie dzięki takim doświadczeniom będę zawsze polecać wolontariat: bo odnalezienie swojej bratniej duszy, nawet w tak zaskakującej formie jak filmowiec z Mediolanu, to najpiękniejsze, co może nam się przytrafić.

By dołączyć do moich czytelników na fejsie, kliknij w obrazek!



10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe zestawienie. Podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie własnie w hostelu przeszkadzałby ten brak prywatności. Zestawienie ciekawe, super się czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też on z czasem zaczął męczyć. Dziękuję, życzę miłego dnia!

      Usuń
  3. Hostel traktowałam zawsze jako bazę wypadową. Nie wchodziłam tam w żadne relacje, budziłam się rano i wypad na kolejny trip. Ludzi poznawałam zawsze w drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed tobą :D Dziękuję za komentarz, pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Hostele w świecie ratowały mnie nie raz - bo tanie, bo trzeba się umyć i wyspać w normalnym łóżku - nie można całą podróż spać w namiocie i myć się w rzece. Zawsze każdy hostel był taki sam i zawsze był inny... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha! Wszystko prawda, sama spędziłam pół roku na wolo z (m.in) chłopakiem z Argentyny (jednocześnie podrywacz), 18-letnią Niemką, ja 30 letnia uciekająca od problemów i szalona artystka z Francji...i to w sercu zimowej Laponii! Bardzo mnie rozśmieszył ten tekst :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

zBLOGowani.pl