W podróży solo nigdy nie jest się samemu, usłyszałam dawno
temu od doświadczonej podróżniczki. Myślałam, że, sami rozumiecie, chciała
błysnąć głębokim przesłaniem: że trzeba się cieszyć własnym towarzystwem i
takie tam.
Nie, moi drodzy, w podróży solo niejednokrotnie trzeba się
opędzać od ludzi, bo czają się na ciebie we wszystkich zakamarkach. Pamiętam,
jak w Meksyku po tygodniu gadania od rana do nocy (w ciągu kilku dni
poznałam bliżej ponad dwadzieścia osób) miałam ochotę uciekać z krzykiem od
każdego, kto się do mnie uśmiechnął.
Ale skąd ty bierzesz tych ludzi,
pytali kilka miesięcy później przyjaciele. To wygląda tak, jakbyś codziennie
szła do sklepu z podróżnikami. A nie zaczepiasz przypadkiem jakichś obcych na
ulicy i nie każesz im pozować z tobą do zdjęć?
Spojler: nie, nie każę ;)
Hostel dla samotnego podróżnika
To właśnie w hostelach zatrzymuje się większość solo
podróżników. Niska cena i absolutny brak prywatności zwabiają tu wszystkich
tych, którzy lekkomyślnie spakowali dom w plecak i ruszyli na podbój świata.
Pomieszczenia w większości hosteli są dziesięcioosobowe, przy czym za
przestrzeń prywatną uważa się łóżko, ewentualnie skrawek podłogi obok.
Jeśli masz szczęście, dostaniesz
szafkę.
W większości hosteli wydzielona jest przestrzeń wspólna –
pokój gier, taras, dach czy choćby kilka kanap w pokoju obok kuchni. Obecnie
coraz rzadziej zdarzają się hostele bez wolontariuszy, którzy robią tam z
reguły sztuczny tłum. Śmiejące się grupy ludzi zwabiają podróżników, którzy
przysiadają się do nich przez cały dzień.
Osobiście wolę zatrzymywać się na couchsurfingu, ale pracowałam w hostelu. Z tego, co wiem, społeczność hostelowa nie ma określonego savoir
vivre i kodeksu postępowania – pochodzimy ze zbyt wielu kultur, by coś takiego
wytworzyć – natomiast w dobrym tonie jest przywitanie się ze współlokatorami,
krótki small talk (skąd jesteś i dokąd zmierzasz).
W przestrzeni wspólnej wystarczy… przysiąść się do
ludzi. Brzmi to może niezręcznie, ale zapewniam was, że do hostelu przyjeżdżają
ludzie, którzy w 99% są otwarci innych. Nawet, jeśli przyjechali parami czy grupkami. Trudno jest
przełamać się i samemu podejść do obcych, ale praktyka czyni mistrza.
Bardzo ważne jest, by przed rezerwacją miejsca sprawdzić
opinie hostelu. Są takie, które celują w „socjalizację” i organizują wspólne
eventy dla gości, ale są też takie, w których panuje cisza i spokój. Wybierzcie
mądrze.
Jak działają Free Walking Tours?
O co chodzi z tymi wycieczkami i czy rzeczywiście są
bezpłatne? FWT organizują wolontariusze, często studenci albo dorośli, którzy
chcą sobie dorobić. W ciągu dwóch czy trzech godzin oprowadzą was po mieście i
okraszą nudne zabytki garścią anegdotek, wspomną o najlepszych lokalnych barach
i pokażą miejsca, które mają darmowe wejściówki.
Na koniec, jeśli tour wam się spodobał, dajecie tipa
przewodnikowi w takiej wysokości, na jaką waszym zdaniem zasłużył. Standard
za porządną wycieczkę to 10 euro.
FWT pozwoliło mi na solidne zwiedzenie miast już na trzech
kontynentach i na kilkadziesiąt wycieczek trafiły mi się zaledwie trzy czy
cztery, gdzie nie dotarłam do końca wycieczki lub nie zapłaciłam – powodem był
m. in. brak wystarczającej znajomości angielskiego (halo, Hiszpania, patrzę na
ciebie).
Historia życia w wersji instant, trzy godziny z przerwami, po czym nigdy więcej się nie widzimy. A czasem brak nam własnie tego, by ktoś po prostu nas wysłuchał. |
Na każdej tych wycieczek zdarzało się paru solo
podróżników. Poznawanie ludzi w czasie FWT jest szalenie łatwe, bo od
przystanku do przystanku chodzimy pieszo, a przez tych kilka minut grupa
wzajemnie stara się dowiedzieć czegoś o sobie. Tu nawet nie trzeba zagadywać,
wystarczy się uśmiechnąć.
Z ludźmi poznanymi na FWT szłam później coś
zjeść – przewodnicy z reguły polecają kilka porządnych, tanich lokali – z
innymi umawiałam się na kolejne dni albo spędzałam resztę czasu w danym mieście.
Z taką jedną Riką poznaną na FWT spotkałam się trzy tygodnie później w
Kanadzie, gdzie pojechałyśmy autostopem na Wyspę Księcia Edwarda.
A co, jeśli między tobą a innym podróżnikiem nie kliknie?
Wtedy po prostu się żegnacie. One day stand, podróżowanie bez
zobowiązań.
Ta dziewczyna zagadnęła mnie w czasie free walking tour, że mam ładne warkocze i czy mogę zrobić jej takie same. Zrobiłam, gawędziłyśmy całą drogę, aż nagle rozpłynęła się w powietrzu. |
Grupy na Facebooku do szukania znajomych
Jak szukamy? Wpisujemy nazwę miasta i dodajemy
backpackers/travel/travellers (jeśli podróżujemy po USA to travelers przez
jedno „l”). Wrzucamy posta, w którym opisujemy:
- kim jesteśmy
- co lubimy robić
- Co chcemy zobaczyć
- W jakich dniach przyjedziemy
Warto wrzucić zdjęcie albo – posty ze zdjęciami otrzymują
więcej zainteresowania.
Ja osobiście z tej formy korzystam rzadko, po pierwsze
dlatego, że moje plany podróży z reguły nie istnieją, ewentualnie funkcjonują z
precyzją „zobaczy się”, po drugie dlatego, że większość odpowiedzi na moje
posty pochodziła od facetów, który byli akurat na drugim końcu świata, ale
chcieli się zaprzyjaźnić, po trzecie – bo ostatecznie znalazłam apkę moich snów.
Ale właśnie w ten sposób szukałam towarzystwa na moją
autostopową podróż na koniec świata, więc możliwe, że za kilka tygodni będę
miała do powiedzenia coś więcej.
Couchsurfing - aplikacja na telefon
O tym, czym jest couchsurfing nie trzeba już chyba pisać,
ale na wypadek, gdyby ktoś właśnie wrócił z wycieczki na Marsa: jeśli ktoś
ma u siebie w domu wolną kanapę, ogłasza się w internecie, a wy możecie z niej
skorzystać w zamian oferując swoje towarzystwo, pamiątki z domu czy ugotowanie
obiadu (moja ulubiona opcja, bo kto nie lubi jeść?).
Otóż aplikacja couchsurfing na telefon ma absolutnie
fantastyczną opcję: hangouts. Podajesz komórce dostęp do GPS i po chwili
wyszukuje ci wszystkich obecnie szukających towarzystwa podróżników w pobliżu.
Sprawdzi się przede wszystkim w większych miastach, u mnie działała doskonale i
zaowocowała wieloma świetnymi spotkaniami. Użytkownicy couchsurfingu to
najlepsi ludzie na świecie: tacy, którzy są uwarunkowani, by być dobrymi.
Przyznam, że przez trzy lata, odkąd korzystam z tej strony,
zostałam przez tych ludzi trochę rozpieszczona, bo teraz od każdego, kogo
spotykam, spodziewam się przyjaznego nastawienia, bezinteresowności i pomocy –
i sama też to oferuję. Ci ludzie wychowali mnie na przyzwoitego człowieka,
wychodzi na to :)
W Meksyku na domówce spędziłam cały wieczór z dziewczyną, która właśnie zerwała ze swoim chłopakiem. Cały wieczór narzekałyśmy na tych złych facetów przy pizzy i piwie. Było fantastycznie. |
I na sam koniec najważniejsze – zdradzę wam magiczną
sztuczkę, która załatwiła mi te wszystkie domówki, nagłe zaproszenia,
znajomości i krótkie przyjaźnie – uśmiech. Dobre nastawienie i uśmiech na
twarzy naprawdę odwalają za was 90% roboty, kropka. Nie ma prostszego
sposobu, by inni zaczęli nas zagadywać, niż pokazać im niewerbalnie, że
jesteśmy na nich otwarci. I nic na siłę – jak w Meksyku miałam dość wszystkich
i wszystkiego, to chodziłam po mieście cały dzień sama. Jedną z
najfajniejszych rzeczy w podróżowaniu solo jest właśnie to, że można spełniać
wszystkie swoje zachcianki.
A ja bardzo ciekawa jestem, jak wy poznajecie ludzi w
podróży? Czy macie jakąś historię o kimś, kto niespodziewanie stał się waszym
towarzyszem podróży?
Jeśli chcecie być na bieżąco z moimi przygodami, zapraszam
do zostawienia lajka:
świetnie :) ja zawsze wyjeżdżam z mężem i dzieckiem i towarzystwa już nie szukamy - cieszymy się, że możemy ze sobą spędzić dużo czasu :)
OdpowiedzUsuńdla mnie - introwertyka z krwi i kości - to wydaje się przerażające ;D
OdpowiedzUsuńTo brzmi jak jakiś piękny sen... A czy oprócz tych kolesi, którzy zagadywali do Ciebie na fejsie, miałaś jakieś mniej przyjemne doświadczenia związane z poznawaniem ludzi w trasie? Czy 100% efektywnośći? <3
OdpowiedzUsuń